MUSE "Simulation Theory" - arcymistrzostwo muzyki i wyżyny emocji

Czekałam na album z utęsknieniem. Wiedziałam, że są mistrzami w swoim fachu, w rzeczy samej słucham brytyjskiej grupy od lat, jednak to, co tutaj pokazali jest szczytem wirtuozerii. Rezultat przebił moje najśmielsze marzenia.


Dwie pierwsze piosenki, niczym wybuch supernowej dają prawdziwego kopa energii a trzyoktawowy głos Matta Bellamy’ego kolejny raz pozostawił trwały ślad w moje psychice. Co więcej, na płycie zespół zamieścił również niektóre, te same piosenki, w wersji akustycznej. Obłęd!
Dla niewtajemniczonych przypomnę, iż trio Muse tworzy muzykę łączącą rock, elektronikę, funk oraz muzykę poważną. Mieszanka jest niezwykle starannie dobrana, nie ma tu mowy o ciężkości odbioru.
Istniejący niemal ćwierć wieku zespół od osiemnastu lat,  prawie co roku otrzymuje do kilkunastu nagród i wyróżnień oraz jest inspiracją dla wielu artystów, biorących przykład z trzech niezwykłych muzyków:
- Matthew Bellamy – multiinstrumentalista i wokalista,
- Chris Wolstenholme – gitara, klawisze, wokal wspierający,
- Dominic Howard – perkusja.

Co do mnie, twórczość grupy za każdym razem przypomina mi, że jestem fanką pozytywnego myślenia! Przy nich nie potrafię inaczej. Wychodzi słońce, mija chandra i po prostu chce się żyć!
Fanom, myślę, że nie muszę przypominać, iż grupa odwiedzi Polskę w 22 czerwca 2019 roku J

"Simulation Theory" wstawiam na półkę „Płyty życia”.

Więcej o MUSE znajdziecie w mojej książce „Pułapka pożądania”,

 a najlepsze covery tej nadzwyczajnej grupy tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=CXUoFXWywPM



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz