Po "Klerze" do kościoła? Recenzja filmu.


Z reguły nie recenzuję filmów, ale tym razem zrobię wyjątek. Powód jest prosty – to są moje klimaty. Temat Boga, o którym wspominam na każdym spotkaniu autorskim, oraz w każdej mojej książce, jest mi dość bliski. Stąd, kiedy „Kler” wszedł na ekrany, ciekawa byłam o co ten obustronny szum.




Film, który wzbudza tak wiele kontrowersji, wywołał we mnie jednoznaczną opinię: ukazuje on w bezpośredni sposób obrzydliwe występki Kościoła Katolickiego i jestem zdruzgotana faktem, że niestety, jak pokazuje rzeczywistość,  są one wielokrotnie zgodne z prawdą. Co gorsza, ci księża, którzy za wszelką cenę próbują zablokować lub zbojkotować emisję filmu, wzbudzając tym samym jeszcze większą ciekawość widowni, za wszelką cenę starają się wyprzeć prawdy. Arogancko chodzą z podniesionymi głowami, zamiast uderzyć się w pierś ze słowami: Tak, występki niektórych naszych braci w wierze są strasznie i powinni oni ponieść konsekwencje. Nie chcę się tutaj rozpisywać nad wszystkimi błędami i grzechami jakie Kościół ma na sumieniu, jednak nie da się o tym nie wspomnieć w kontekście oceny filmu. Cieszę się jednak, że reżyser, przedstawił problem w bardzo umiejętny sposób. Nieprawdą byłoby jednak tutaj powiedzieć, że Wojciech Smarzowski obnażył tylko grzechy Kościoła. Reżyser ukazał Kler z obu stron. Wykreował bohaterów, reprezentujących zarówno tę część księży, którzy totalnie i bez dwóch zdań pomylili się w wyborze swojej życiowej drogi, decydując się na duszpasterstwo, jak również tych, którzy zostali duchownymi z powołania. Co więcej, ukazał tragedię oraz wewnętrzną walkę osób duchownych, którzy widząc, na jaką rozpustę pozwalają sobie ich koledzy po fachu, nie potrafią tego zaakceptować.
Uważam, że Kościół jest stuprocentowo świadomy o czym mowa, i wielokrotnie tuszuje swoje winy, co podwójnie zniechęca wiernych. Niestety, instytucja, która ma pomagać społeczeństwu, jak żyć w obecnych czasach, tak przez wieki rozpędziła się w wyścigu o władzę absolutną, że nie zauważyła zmieniających się nastrojów oraz siły osób świeckich. Ludzie nie potrzebują Kościoła ociekającego przepychem, rozpasanego i nad wyraz grzesznego. Potrzebują dobrego słowa od kogoś, kto da dobry przykład, kto został duchownym, nie po to by mieć zawód i zarabiać, lecz by być posłańcem Boga i Go naśladować. Potrzebują Kościoła uniżonego, który pouczając nas, wiernych, pokaże na własnym przykładzie co oznacza dążyć do świętości. W tym wszystkim potrzebują wsparcia, kogoś kto szczerze powie: „Hej, nie załamuj się. Masz Boga, który zajmie się twoimi sprawami!”, albo: „Jeśli WIARA czyni CUDA musisz wierzyć ze się UDA!”, czy „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”, lub cokolwiek w tym stylu.
Jako osoba wierząca i praktykująca ogromnie ubolewam nad grzechami Kościoła. Jest to instytucja, od której oczekuję najlepszego przykładu. Oczywiście, że wszyscy jesteśmy grzeszni i popełniamy błędy, jednak błędy Kościoła daleko wykraczają poza granice błędu. Nie szokuje mnie, kiedy ksiądz przeklnie, zapali, czy napije się alkoholu, ale jeśli postępowanie duchownego przekracza granice intymności drugiej osoby, rani ją, czy mówiąc wprost, gwałci i zmusza do realizowania swoich chorych fantazji, to jest nie do zaakceptowania, delikatnie mówiąc i podlega prawu karnemu. Z zeznań pokrzywdzonych wynika, że skala problemu jest porażająca. 
Uważam, że papież Franciszek powinien zwołać synod i podjąć radykalne, rewolucyjne wręcz kroki, dostosowujące, nie społeczeństwo do Kościoła, lecz Kościół do społeczeństwa, które nie jest tym samym, co tysiąc lub nawet sto lat temu. Wydaje się, że duchowni trochę o tym zapomnieli. Znieście celibat, podzielcie się kasą i żyjcie jak przystało na chrześcijaństwo, o którym tyle mówicie! Więcej pokory i dobrego przykładu panowie i panie. Tak, panie również, cieszę się, że reżyser nie zapomniał ukazać średniowiecznych zasad przywracania dyscypliny wśród dzieci, zwłaszcza domów dziecka, prowadzonych przez siostry zakonne. Koszmarne metody znęcania się i poniżania stosowane są do teraz, choć często się to przemilcza, a ci, którzy o tym wiedzą albo się boją albo ignorują problem.   
Kończąc, nasuwa mi się jeszcze jedna puenta, wynikająca z filmu: Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka! Znam wielu księży, skromnych, z pokorą, zdolnych do poświęceń, którzy pewnie ubolewają nad tym, że najpopularniejsza religia na świecie, która ma szerzyć miłość w każdym możliwym wydaniu,  przechodzi właśnie kryzys. Ja, osoba wierząca w Boga kategorycznie i bez dwóch zdań z pewnością nie przestanę chodzić do kościoła, tylko dlatego, że obejrzałam „Kler”. Chodzę do Boga, nie do księdza…

Moja ocena filmu 8/10
Recenzowała Karina Krawczyk


_______________

Zajrzyjcie też koniecznie tutaj!
https://www.youtube.com/watch?v=-72SOnE6rZo&index=6&list=PLAx4WRJ8Inh_LmGagFgeqiLsqMm-7CeFA

4 komentarze:

  1. masz rację, też jestem wierząca i uważam, ze nie wolno takich spraw jak pedofilia zamiatać pod dywan

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki, a najgorsze, że nadal nikt z tym nic nie robi..

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś byłam bardzo blisko Kościoła, jednak to się zmieniło w momencie, w którym zaczęłam dostrzegać w nim tą ciemną stronę ukazaną w "Klerze". To przykre, że księża narzekają, że mają coraz mniejszą trzodę owieczek w kościołach, a nie upatrują w tym swojej winy.

    OdpowiedzUsuń
  4. pięknie to napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń